Obserwując różne teksty, wystąpienia branżowe można zauważyć, że występuje tendencja w języku polskim do używania angielskich skrótów do określania dziedzin działalności marketingu internetowego. I wszystko jest w porządku, ale znaczenie tych skrótów powinno być takie samo w języku polskim, jak i angielskim. W przeciwnym wypadku cała zabawa traci sens, ponieważ używając angielskich skrótów z języka polskiego nie porozumiemy się z użytkownikami języka Szekspira 🙂
Ten problem jest już znany w innych branżach. Jak zapytamy młodego Anglika czy dostał SMS to nie zrozumie. Oni „tekstują” już od wielu lat i słowo SMS zniknęło chyba z początkiem XXI wieku, czyli około 15 lat temu. W Polsce, z uporem godnym lepszej sprawy, operatorzy, ale i użytkownicy forsują ten nieszczęsny SMS, czyli tekst. W branży internetowej jest podobnie, ale do rzeczy:
SEO – czyli pozycjonowanie w wynikach naturalnych (nie organicznych!!!), tutaj nie ma praktycznie wątpliwości. „Search Engine Optimzation” – to kryje się pod rozwinięciem skrótu SEO. Jeszcze dodatkowo po angielsku SEO to może być ktoś – osoba, która pozycjonuje. W języku polskim ktoś raczej nie może być SEO.
SEM czyli Search Engine Marketing znaczy kompleksowa reklama w wyszukiwarkach i dzieli się na płatne reklamy w wyszukiwarkach oraz SEO. Powiedzenie zatem „jestem SEMitą” w znaczeniu „zajmuje się tylko PPC” jest niepoprawne, ponieważ SEM po angielsku obejmuje zarówno Adwordsy jak i wyniki naturalne.
SEM to nie jest cały marketing internetowy, a tylko marketing w wyszukiwarkach. Jeśli ktoś prowadzi np. kampanie banerowe na przykład na platformie RTB, poza wyszukiwarką, w Sieci Wyświetlania Google, optymalizuje kampanie pocztowe, to nie zajmuje się SEM, tylko IE (Internet Marketing), czyli marketingiem internetowym.