System Windows na jednej partycji


Systemy Windows od wersji 7 rozpanoszyły się na dysku twardym i zajmują niepotrzebnie kilka partycji. Jest to niewygodne dlatego w przypadku posiadania jeszcze jakiegoś innego systemu za wyjątkiem jedynie słusznego, brakuje nam partycji. Jak wiadomo w MBR są 4 partycje podstawowe i zwykle jedna z nich jest zajęta przez rozszerzoną.

Przy instalacji Windows 7 tworzył on dodatkową partycję o pojemności chyba 100MB. Windows 8 był pazerniejszy, natomiast Windows 10 stworzył partycję systemową MBR o pojemności uwaga! 500MB. Na moim dysku SSD o pojemności 128MB stanowi to zauważalną przestrzeń, która jest bezpowrotnie zmarnowana na Microsoft.

Ta partycja jest potrzebna wtedy, gdy jest włączony Bit Defender. Jednak w komputerze, używanym do obliczeń procesor ma lepsze rzeczy do roboty niż szyfrowanie danych 😉 i używanie Bit Defendera nie jest nawet w planach. Ponadto w Windows Home,  którego używa się do poważnych zastosowań numerycznych (mniejsze biblioteki od nakoksowanego Pro) funkcji Bit Defendera po prostu nie ma. Partycja jest zatem niepotrzebna. Microsoftowy marketing myśli, że każdy użyszkodnik skusi się jednak na opasłą wersję Pro, więc i Windows upiera się przy tej partycji bardzo mocno, bo potem jest łatwiejsza migracja.

W obecnej wersji (Windows 10 instalator z 06.2016)  nie da się zainstalować systemu bez tej partycji. Kiedyś, w czasach Win 8 dało się założyć „swoją” partycję NTFS i na niej instalować. Microsoft jednak „wykrył” ten proceder i teraz w Windows 10 nie daje się zainstalować na „nie jego” partycji, a błąd który się wyświetla jest niejasny (sprawdź dziennik logów instalatora, tak to mniej więcej brzmi).

Ale Polak potrafi 🙂 to skrótowa wersja jak to zrobić, raczej dla zaawansowanych:

1. Przy instalacji czystego Windows 10 kasujemy wszystkie partycje i pozwalamy mu założyć po swojemu. Pojawia się partycja 0,5GB na początku listy partycji. Partycję tę kasujemy w instalatorze Windows i przeprowadzamy instalację dalej normalnie.

2. Po instalacji mamy dysk z 1 partycją i 512MB pustych na początku. Wszystko działa i ładnie startuje Microsoft. Używamy jakiegoś narzędzia do zarządzania dyskami (byle nie wbudowanego w Windows, bo to nie działa dobrze, nie przesuwa partycji itp.) i przesuwamy tę partycję na początek dysku i powiększamy o 0,5GB, tak aby zajmowała cały dysk. Ja używam darmowego „MiniTool Partition Wizard Free” wersja 9, ale w tej sytuacji można użyć dowolnego narzędzia do partycjonowania. Restartujemy komputer po tej operacji.

3. Po restarcie mamy ekran że Microsoft się zgubił i nie wie co dalej, bo nie ma partycji startowej. Uruchamiamy CD lub kijek USB w trybie naprawa/wiersz poleceń. Nie próbujemy naprawy automatycznej, po w Windows 10 ona nie działa (w Windows 7 i 8 działała).

4. Naprawiamy instalację, wykonujemy wszystkie polecenia poniżej w linii poleceń

bootrec.exe /rebuildbcd
bootrec.exe /fixmbr
bootrec.exe /fixboot

Następnie wychodzimy wpisujemy „exit” i odpalamy jeszcze narzędzie do naprawy rozruchu przygotowane przez Microsoft. Teraz biedak już wie o co chodzi i chętnie naprawi nam „zepsuty” system (bez tych poleceń w powłoce systemowej naprawa nie dochodzi do skutku i mamy mały kryzys).

5. Po reboocie mamy działający komputer z jedną partycją! Dziękujemy Ci Microsoft, że na to jednak pozwalasz!

To wszystko oczywiście robimy na dysku w trybie MBR (w UEFI ustawione Legacy mode i wybrany dysk startowy jako CD i dysk twardy w trybie „legacy” czyli zgodności).

Przy instalacji z nowoczesnym  GPT pazerny Microsoft założył 3 partycje, jakąś Recovery, Startową i Systemową. Jedna z tych partycji była też jakaś zabezpieczona. Jest zatem jeszcze gorzej i na razie nie planuję używać GPT w ogóle (z kilku innych powodów też). Przy dysku SSD o pojemności 128GB to raczej jest GPT niepotrzebne 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *